W „Newsweeku” z 9 maja 2016 r. po raz trzeci artykuł na podstawie przekazanych informacji o problemach Podopiecznych Fundacji Obrony Praw Dziecka Kamaka

 

 

 

Przepraszam, że musieli Państwo czekać dłużej na odpowiedzi do zadanych pytań niż byśmy sobie wszyscy tego życzyli, ale mam do załatwienia sprawy swoich Podopiecznych i to w sądach warszawskich.

Na każde z postawionych pytań mógłbym w odpowiedzi napisać książkę. Wczoraj byłem też na konferencji prawników w Warszawie dotyczącej dyskryminacji. Przekonywałem posłów i europosłów że alienacja rodzicielska jest formą dyskryminacji. Można było się spotkać osobiście w sprawie tych pytań.

Odpowiedzi przesyłam w formacie pdf ale też w formacie doc aby mogły Panie sobie fragmenty moich wypowiedzi, pro publico bono, wykorzystywać na zasadzie „Wytnij, kopiuj, wklej”.

 

 

 

 

1.     Czy uda się? Szczególnie to: Czy ekspertyza ojca jest brana pod uwagę podczas przesłuchań?

 

Czy ekspertyza ojca jest brana pod uwagę podczas przesłuchań?
Dlaczego często ekspertyzy psychologów są często wykluczające się?

 

 

Rozumiem, że chodzi o „ekspertyzę przyniesioną przez ojca na przesłuchanie”, bo rolą do której pełnienia ojciec zostaje zmuszony jest rola:

  1. najpierw świadka (na pierwszym przesłuchaniu na Policji lub w Prokuraturze – w domyśle: świadka czynów lubieżnych dokonanych przez siebie samego – jak twierdzi żona), potem
  2. podejrzanego, a następnie
  1. oskarżonego (kiedy sprawa trafi już do sądu z Prokuratury).

Żadna z tych ról nie legitymizuje pisanie przez ojca ekspertyz. Zgodnie z prawem może on przyjąć jakąś linię obrony i może nawet …kłamać na swoją korzyść.

W związku z tym, że każdy pedofil kłamie że nie wykorzystał dziecka a każdy złodziej kłamie, że nie ukradł to prokuratorzy z góry zakładają, że jeśli ojciec zaprzecza temu co mówi „matka” (nie molestował, nie znęcał się, nie gwałcił żony, nie groził, nie przyprowadzał sobie dziwek do domu i nie przepijał pieniędzy) – to znaczy, że kłamie. Niech więc sobie pokłamie w sądzie. Przed sędzią.

 

Prokurator myśli: „Jeśli nie pociągnę tej sprawy, przy tak kolorowych zeznaniach matki to nie będę miał co robić, stracę pracę i nie będę miał za co kupić dzieciom zabawek”. Jeśli w comiesięcznych „Kronikach policyjnych” plątających się po sklepach lokalnych gazetek reklamowych (które każdy może sobie wziąć do domu), na przykład, w takiej 30 tysięcznej Bochni opisywane są jedynie stłuczki samochodowe, a największym „przestępstwem” jest „włamanie” do kiosku z papierosami pijanych wyrostków, którzy wyszli z dyskoteki – to taka „matka” alienująca przychodząca do Prokuratury z opowieściami o gwałtach na dzieciach i „cichej, domowej przemocy o której nie słyszeli nawet najbliżsi sąsiedzi” jest dla miejscowej Policji, Prokuratury i Sądu jak dla bankrutującej kopalni kontrakt na dostawę węgla na 10 lat na granicy możliwości produkcyjnych. Z mojego rozeznania wynika, że 90 % prokuratorów w Polsce takiej gratki nie przepuści, pociągnie sprawę i wyskrobie akt oskarżenia do sądu. Chociaż zdarzają się diamenty. Na przykład, pewna młoda pani prokurator z Krakowa, która jak widzi że kobieta zarzuca pedofilię, pobicia, przemoc, groźby karalne, nękanie i złośliwe niepokojenie stawiane mężczyźnie o tym samym nazwisku wezwawszy go na pierwsze przesłuchanie zaczyna od pytania; Czy pan się z tą panią rozwodzi? A po odpowiedzi twierdzącej umarza wszystko (a dokładniej odmawia „matce” wszczęcia postępowania) oprócz uszkodzenia ciała teściowej przez tego młodego ojca w trakcie szarpaniny o dwuletnie dziecko. Cóż, trafiła do szpitala na miesiąc, ale będąc profesorem farmacji… . Trzeba to dokładniej sprawdzić.

 

 

Ekspertyza czy ekspertyzy które przynosi ojciec nie są brane pod uwagę w trakcie przesłuchań bo są uznawane za „jego linię obrony”, a ponieważ oskarżony może nawet kłamać w swojej obronie więc żaden sędzia czy prokurator nie zaryzykuje przyjęcia takiej ekspertyzy za dowód w – według mnie – słusznej obawie, że wyrok wydany w oparciu o takie dane zostanie wzruszony, czyli zmieniony lub cofnięty do ponownego rozpatrzenia.

 

 

Dlaczego często ekspertyzy psychologów są często wykluczające się?

 

 

Istnieje coś takiego jak rynek opinii psychologicznych. (Tytuły takich dokumentów używają słowa „opinia” a nie „ekspertyza”.) Do mnie co chwilę zgłaszają się ciężko zaburzone „matki” alienujące z prośbą o wydanie opinii przez Fundację Obrony Praw Dziecka Kamaka o tym, że dziecko mówi, że „nie chce spotykać się z ojcem” i dlatego sąd powinien zabronić mu kontaktów. Traktuję to jako świetny pretekst do podjęcia ich terapii połączonej z próbą, jak to nazywam, „nawrócenia jej na opiekę wspólną”. Ale są osoby mniej lub bardziej zaburzone. Są matki które po godzinie podpisują ugodę określającą zasady wychowywania dziecka zgodnie z zasadami opieki wspólnej, a są też takie które umrą z przeświadczeniem że zostały zapłodnione przez wiatr i skoro dziecko urodziły to znaczy, że jest tylko ich własnością. Ja im odmawiam wydania opinii zgodnie z ich oczekiwaniami, ale jestem przekonany że wcześniej czy później znajdą psychologa, który za 50 czy 500 złotych napisze im to co będą chciały, nie wnikając w to dlaczego dziecko mówi, że nie chce wyjść do taty i nie zastanawiając się nad tym, że jeszcze pół roku wcześniej to samo dziecko jak widziało tatę przed domem to potrafiło „mamie” przez okno do niego uciec.

Tym bardziej, że taki psycholog nie będzie kłamał: Dziecko faktycznie mówi na dzień dzisiejszy, że nie chce się z tatą spotykać. Mam całą szafę takich zaświadczeń z różnych części Polski, które de facto opisują stan wyalienowania dziecka na dzień wydania opinii. Nie zastanawiając się nad tego przyczynami i zalecając sądowi takie rzeczy które sytuację jeszcze bardziej pogarszają.

95 % wszystkich opiniujących w Polsce, w tym biegłych sądowych, nie ma wiedzy na temat mechanizmów alienacji rodzicielskiej.

Istnieje też zaskakująco szeroki margines diagnozy: Czy ktoś jest chory psychicznie czy nie? Czy ktoś ma zaburzenia osobowości czy nie ma? Czy w ogóle jest coś takiego jak zaburzenia osobowości? Wielu psychologów twierdzi, że czegoś takiego w ogóle nie ma.

Zarówno alienujący jak i alienowani mają też znajomych psychologów.

Biegli sądowi, również w Krakowie opiniują na podstawie rysunku drzewa czy Testu Plam, gdy tymczasem poważne opracowania naukowe, również polskie, wykazują, że na podstawie rysunku drzewa można tylko sprawdzić uzdolnienia plastyczne a twierdzenie, że można na tej podstawie decydować o osobowości, urazach i w konsekwencji o losach dziecka i jego rodziny jest po prostu szarlatanerią. Natomiast jeśli chodzi o Test Plam („Z czym się panu/pani kojarzy taka plama, a z czym taka?”) To już 60 LAT TEMU ukazały się prace naukowe, że postęp psychologii klinicznej jest proporcjonalny do szybkości odchodzenia w diagnostyce od pytania: „Z czym się panu/pani kojarzy taka plama, a z czym taka?”.

 

Stąd ekspertyzy psychologów są często wykluczają się.

 

 

 

2.    Czy matki często wynajmują psychologów?

W sprawach karnych raczej nie wynajmują. Czują się dobrze zaopiekowane przez państwo które potrzebuje

A.   dodatkowych ofiar przemocy ze strony mężów,

B.    dodatkowych ofiar przestępstwa i

C.    dodatkowych matek (udających) samotne,

aby wyżywić systemy biurokratyczne, które państwo stworzyło. To jest:

 

A.   System pomocy ofiarom przemocy ze strony mężów,

B.    System pomocy ofiarom przestępstw i

C.    System pomocy matkom samotnym.

Jechałem niedawno w Sopocie koleją podmiejską na egzekucję kontaktów z pewnym psychologiem. Powiedział mi, że ostatnio zrezygnował, razem z kolegą psychologiem, z prac w Powiatowym Interdyscyplinarnym Zespole ds. Pomocy Ofiarom Przemocy w Rodzinie. Na mocy ustawy taki zespół musi funkcjonować w każdym powiecie w Polsce. Psycholodzy ci doszli do wniosku ze ten zespół jedyne co robi to usilnie stara się udowodnić, że musi istnieć. Dla takich struktur „matki” alienujące opowiadające wszystkim, że mąż się nad nimi znęca bo dzwoni zapytać się czy ich wspólne dziecko nie choruje to woda na młyn. Dodatkowe etaty i dotacje.

W sprawach o opiekę czy kontakty 40 % wynajmuje psychologów, którzy piszą to co one by chciały, żeby napisali.

 

3.    Czy dziecko można przesłuchiwać wiele razy?

 

Muszą zaistnieć przesłanki procesowe, aby dziecko przesłuchać dwa razy. Ktoś musiał wykazać swój nieprofesjonalizm, jeśli trzeba przesłuchanie powtórzyć. Co innego znęcanie się nad dzieckiem przez sędziów i biegłych poprzez ustalanie z kim dziecko chce mieszkać. Średnia dla wszystkich dzieci alienowanych których przypadki zbadałem w swojej pracy doktorskiej oscyluje wokół trzech takich urazowych doświadczeń. Są takie co były badane dwa razy i takie które były badane siedem razy.

 

4.    Znamy przypadek ojca, który na ekspertyzy wydał 50 000 zł.

Wyrzucone pieniądze, chociaż go rozumiem. Taki poziom wydatków jest dyktowany strachem i lękiem przed trafieniem do więzienia jako pedofil.

Sąd powoła i tak biegłych z własnej listy.

 

5.    Dlaczego w polskim prawie osoby, które fałszywie oskarżają o molestowanie dzieci nie są karane za pomówienia?

 

Bo sprawa o pomówienie albo za złożenie fałszywego zawiadomienia (skoro sąd po zbadaniu sprawy ojca uniewinnił z zarzutu pedofilii) trafia do tego samego prokuraturo który kilka lat wcześniej uwierzył we wszystko „matce” i zaczął oskarżać ojca przed sądem. Jeśli teraz ten prokurator zacznie oskarżać „matkę” za kłamstwa to tak jakby napisał do swoich przełożonych żeby go zwolnili z pracy bo się do niej nie nadaje. Nie potrafi bowiem rozróżnić prawdy od fałszu i marnotrawi pieniądze publiczne na wszczynanie nadmuchiwanych spraw. Jeśli ktoś chce się pośmiać zapraszam do siedziby Fundacji Obrony Praw Dziecka na czytanie jak to, na przykład, prokurator Regina Z. z Bochni uzasadnia wydane przez siebie postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania przeciwko „matce” za fałszywe oskarżanie kilka lat wcześniej ojca. Wynika z niego, że „matka” w jej gabinecie kłamała i jednocześnie nie kłamała. Dlaczego „matka” kłamała nie kłamiąc? Żeby ratować skórę pani prokurator Reginy Z., która łyknęło wszystko co jej mamusia naopowiadała, doprowadziła do aresztowania ojca i oskarżała go osobiście przed sądem. Takie przypadki „kłamania bez kłamania” mamy poukładane województwami. Na 17 kupek. Gimnastykę umysłową na temat prawdy i fałszu w tym co „matka” mówi rozwija koleżanka pani prokurator jeśli ojciec złoży do sądu zażalenie na Postanowienie prokuratury o odmowie wszczęcia postępowania przeciwko „matce” o czyny karalne fałszywego oskarżania albo powiadomienia organów ścigania o przestępstwie które nie miało miejsca ( Jak stwierdził sąd w wyroku uniewinniającym.).

 

 

6.    Dlaczego ojcowie często nie mogą się spotykać z dziećmi, gdy zostaną oskarżeni?

Bo prawa dorosłych są w Polsce ważniejsze niż prawa dzieci. Dlatego założyłem Fundację Obrony Praw Dziecka a nie Fundację Obrony Praw Kobiet czy Fundację Obrony Praw Ojców. Wszyscy funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości, poczynając od policjantów i kuratorów, a kończąc na dyrektorze zakładu karnego do którego ojciec alienowany koniec końców zawsze trafia jeśli nie chce się pogodzić z utratą dzieci (inną opcją jest szpital psychiatryczny).

Krakowski sąd wydał postanowienie, że funkcjonariusze Zakładu Karnego w Wadowicach mają doprowadzać ojca do telefonu celem rozmowy z dziećmi. Dyrektor ZK powiedział, że on nie będzie robił to co mu sąd każe bo on napisał wewnętrzny regulamin zakładu karnego według którego osadzony nie może być do telefonu doprowadzany. Ponieważ osadzony nie był z tego zadowolony kazali mu wyjść z celi i podczas jego nieobecności zabrali mu to postanowienie i spalili w piecu centralnego ogrzewania. Było to 17 lutego 2014 r. na oddziale drugim. Przy okazji spalili mu jedyne zdjęcie dzieci jakie miał. W czasopiśmie dla dzieci w którym się to zdjęcie ukazało, bo „matka” mu uniemożliwiała z nimi kontakty przez kilka lat, a jak ją prosił o przesłanie ich zdjęć zgłaszała to organom ścigania jako przemoc. Sędzia Elżbieta Noga z Suchej Beskidzkiej  skazała go za przemoc na „matce” na kilka lat więzienia bo prosił ją o zdjęcie dzieci, których nie widział od bardzo dawna i zapomniał jak wyglądają.

Ojcowie nie mogą spotkać się z dziećmi nawet wtedy jeżeli nikt im nie stawia zarzutów dotyczących krzywdzenia dzieci. Wystarczy, że ma zarzuty krzywdzenia ich „matki”.  Tak samo, jeśli go skarzą za przestępstwo na szkodę „matki” to do końca życia będzie się mu odmawiać kontaktów z dziećmi bo popełnił przestępstwo „przeciwko rodzinie”. Nawet w sytuacji kiedy nikt mu nigdy nie wyrzucał, łącznie z „matką”, że coś złego zrobił dzieciom. Niby takie nic, ale ogromnie wpływa na orzecznictwo w zakresie jego kontaktów z dziećmi. Sami sędziowie wręcz patologicznie traktują „matkę” i dzieci jako pojedyńczy byt.

 

7.    Dlaczego, gdy wiadomo, że jest to konflikt około rozwodowy nie bada się najpierw matki?  W wielu przypadkach występują one, jako oskarżyciel posiłkowy. We Włoszech w takich sytuacjach bada się osobę oskarżającą.

  1. W takich czasach żyjemy. Feministki wmówiły wszystkim, że kobiety były przez wieki uciskane przez mężczyzn więc teraz trzeba wziąć na nich historyczny odwet. Tak myślą kobiety które po wiekach uzyskały funkcje sędziów, prokuratorów, biegłych. Zawody dawniej zastrzeżone tylko dla mężczyzn. Jeśli tak  nie myślą to i tak zachowują się jakby tak myślały. Trudno prognozować co się z tego wykluje. Myślę, że za 20 lat wahadło historii „rozwoju” naszej cywilizacji wychyli się w drugą stronę. Ale już piętro wyżej. W nowej jakości. Bo powrotu do tego co ludzkość wcześniej już przerobiła nie ma nigdy.
  2. Większość Polaków uważa, że posiadanie przez dziecko rozwodników dwóch domów jest gorsze niż jednego. A skoro trzeba wybrać jednego z rodziców do opieki nad nim to wskazują na matkę. Większość Polaków uważa bowiem że dziecko należy tylko do matki. Ojciec nie ma do niego żadnych praw bo go nie urodził. Poglądy sędziów i prokuratorów są wypadkową poglądów społeczeństwa więc większość z nich wspiera i wierzy tylko matce a ojcu odmawia pomocy i nie wierzy w to co mówi. Jest to jawna dyskryminacja ze względu na płeć w dostępie do ochrony prawnej realizowanej przez państwo wobec obywateli. Dyskryminowani są mężczyźni. W marcu 2016 r. w okolicy gdzie znajduje się większość krakowskich sądów pojawiły się afisze informujące opinię publiczną, że kobiety są w Polsce dyskryminowane bo na równorzędnym stanowisku pracy zarabiają od kilku do kilkudziesięciu procent mniej niż kolega a także, o zgrozo, będą miały przez to niższą o kilkanaście procent emeryturę. Zarówno ja, jak i moi współpracownicy oraz nasi klienci i Podopieczni albo się z tego śmieją albo uważają to za kpinę oraz śmianie się z czyjegoś nieszczęścia. Tych plakatów nie można nie zauważyć idąc na rozprawy na których sędzia łyka wszystko co chlapie „matka”, a ojca nawet nie dopuszcza do głosu „bo trzeba kończyć rozprawę”. W Suchej Beskidzkiej sąd wysłał na dwa lata do ciężkich więzień ojca za to, że otarł się o babkę alienująca w ciasnym korytarzu przedszkola, kiedy próbował zobaczyć się z synkiem, nie mogąc doczekać się realizacji orzeczonych przez sąd „kontaktów”. Przyjeżdżając na te „kontakty” trafił cztery razy do szpitala po pobiciach przez brata, ojca i kochasia „matki”. Oprócz dokumentacji medycznej z pobytów w szpitalach przedstawił miejscowej prokurator Małgorzacie Pena 42 obdukcje z pobić innych niż te po których lekarze kazali zostać mu leczyć rany w szpitalu. W marcu 2011 kiedy przyjechał na spotkanie z dziećmi orzeczone przez sąd został tak pobity przez brata i kochasia „matki”, że doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu. Rehabilitacja kolana w który został kopnięty będzie jeszcze trwała bez końca. W takich okolicznościach zarówno Prokuratura jak i sąd w Suchej Beskidzkiej odmówili wszczęcia postępowań. Prezes tego sądu Wiesław Okrzesik nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości w realizacji kontaktów ojca z dziećmi (których w ogóle nie było), a sędzia karny Tadeusz Dąbrowski wysłał go do więzienia za to, że otarł się o babkę jego dzieci (naruszył więc jej nietykalność cielesną). Sąd Okręgowy i apelacyjny w Krakowie nie dopatrzyły się w 2015 r. żadnych nieprawidłowości w realizacji przez organy wykonujące władzę publiczną w Suchej Beskidzkiej żadnych nieprawidłowości i oddaliły pozew o odszkodowanie od Skarbu Państwa.

Mężczyźni tak dyskryminowani przez sądy w drodze na kolejną rozprawę czytają, że kobiety są dyskryminowane bo zarabiają o kilka procent mniej od kolegi na równorzędnym stanowisku. Naprawdę, każdy z nich wolałby zarabiać nawet o kilkadziesiąt procent mniej od koleżanek ale w zamian żeby mógł spotykać się regularnie z dziećmi.

 

Źródeł przekonania, że dziecko należy TYLKO  do matki i wynikającej z tego dyskryminacji mężczyzn w sądach można dopatrywać się już na transparentach pikiet domagających się liberalizacji prawa do aborcji. W marcu 2016 r. na Rynku Głównym w Krakowie przeczytałem na jednym z nich, że „Macica należy tylko do kobiety.” Pusta macica pewnie tak, ale zapłodniona już raczej nie. 27 kwietnia 2016 roku „Gazeta Wyborcza” opisując na 3. stronie pikiety proaborcyjne oburza się na to, że od kobiet w ciąży może wymagać się zgody ojca na przerwanie ciąży. Według redakcji „Gazety Wyborczej” i według opisywanych przez nią protestujących jest to największa krzywda i niesprawiedliwość dla ciężarnej kobiety. Takie podejście ma potem swoje dalekie konsekwencje. Jeśli taka „zapłodniona macica” do której ojciec nic nie ma za kilka lat, przy rozwodzie, nic on też nie ma do dziecka, które należy, według takiego podejścia, tylko do  kobiety.

 

  1. Działa prawo które w swojej pracy doktorskiej nazwałem prawem reakcji prawie równej (społecznej) akcji. W 33% do 50% system pomocy ofiarom przemocy domowej nie pomaga tylko kreuje problem. Pomoc państwa dla matek samotnych powoduje, że wiele „matek” woli być samotne ale z dziećmi. Trzeba więc wsadzić chłopa do więzienia, bo jak dzieci dorosną i zapytają dlaczego nie mają taty to będzie mogła im odpowiedzieć: Bo to kryminalista.
  2. Cały system orzekania i egzekucji alimentów, razem z funduszem alimentacyjnym i programem 500+ jest odpowiedzialny za 90 % przypadków alienacji rodzicielskiej. Gdyby matki miały pewność, że jeżeli wystąpią o rozwód to nie dostaną alimentów jeśli ojciec będzie chciał obowiązek alimentacyjny wypełniać w naturze i wystąpi o opiekę wspólną, czyli (w rozliczeniu rocznym ) spędzi pół roku z dziećmi – to by nie uciekały przed mediatorami, jak to teraz robią , tylko by się angażowały w terapie małżeńskie, bardziej odpowiedzialnie dobierałyby partnerów seksualnych. A tak to mamy obywatelskie prawo do wolności czyli do grzeszności. „Jak mi się chce to się rozwiodę, a wymiar sprawiedliwości mnie poprze i na pewno nie będzie mnie badał bo sądy, adwokaci, policja, kuratorzy, prokuratorzy, gady czyli funkcjonariusze Służby Więziennej potrzebują rozwodzących się par tak jak bakterie potrzebują pożywki aby nie zdechnąć z głodu. W tej perspektywie pary walczące latami o dzieci to przysmak dzięki któremu ten cały system może nie tylko wmawiać podatnikom jak bardzo jest potrzebny ale wręcz się rozwijać. Uzyskiwać nowe etaty, budynki i nowe oznaki prestiżu społecznego, który jest funkcją społecznego przekonania na ile dana instytucja jest potrzebna. Im bardziej ludzie uznają ją za potrzebną tym większym cieszy się prestiżem. Można inaczej? Można. Na Filipinach, w kraju gdzie mieszka dwa razy więcej ludzi niż w Polsce już 51. rok prawo nie dopuszcza żadnych rozwodów. Ja, jako zawodowy obrońca praw dziecka postuluję wprowadzenie zakazu rozwodów rodziców. Jeśli nie mają dzieci to niech się rozwodzą. Adwokat i sędzia też musi się wyżywić. Jestem przekonany, że takie rozwiązanie będzie lepsze dla dzieci niż to co obserwujemy obecnie.

 

8.    Czy sądy podchodzą z rezerwą do takich pomówień w sytuacji rozwodów?

Nie podchodzą z rezerwą. Znana krakowska lekarka w ogóle nie poszła na Policję pomówić męża z którym się rozwodziła o pedofilię, ale skoro już trzeci rok dziecko w dniu ustalonego przez sąd widzenia zaczynało nagle chorować i sędzia już coś tam mruczała na to, oświadczyła, że widzeń nie będzie bo: „On jest pedofil”.  Sąd rodzinny wyznaczył więc badanie przez biegłych z Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Badanie odbyło się po 8 (słownie: ośmiu) miesiącach i wykluczyło możliwość zaburzeń popędu u ojca dziecka. Czy znana krakowska lekarka została w jakiś sposób ukarana za to, że przez 8 miesięcy uniemożliwiała ojcu jakikolwiek kontakt z czteroletnim synem? W żaden sposób jej nie ukarał. Wręcz przeciwnie. Zdobyła prestiż, uznanie i szacunek nie tylko sędziów ale wszystkich na około. Bo „broniła dziecko przed niebezpieczeństwem”. Uzyskała wręcz status ”obrończyni praw dziecka”.

 

9.    Czy biegli są wstanie odróżnić zaprogramowane wspomnienia od prawdy?

Znam to środowisko. Mam pełną szafę opinii biegłych z różnych zakątków Polski. Tylko 4% opiniujących potrafią rozpoznać że nie mają do czynienia z upodmiotowioną niezależną jednostką ludzką o wzroście 90 cm tylko z małym zombii które umie tylko powtarzać to co by chciała usłyszeć „mamusia”. Albo tatuś bo 35% Rodziców alienowanych będących pod opieką Fundacji Obrony Praw Dziecka to kobiety – alienowane matki. Z tym, że tylko 7% „ojców” alienujących wykorzystuje prawo karne dla celów alienacji rodzicielskiej. Natomiast wśród „matek” alienujących jest to aż 72 %. Z czego o pedofilię pomawia 38%. Na topie teraz jest przemoc. Dużo się o niej mówi w telewizji to dlaczego się pod to nie podpiąć. Chociaż powoli przegrywa z „nękaniem”. To kolejny artykuł karny, który ustawodawca bezmyślnie wprowadził w 2011 r., lekceważąc konieczność wprowadzenia jednocześnie art. 211 B penalizującego alienację rodzicielską. Jeszcze w trakcie vacatio legis tego przepisu zwróciłem na to uwagę sędziemu, który jest Przewodniczącym Wydziału II Karnego Sądu Rejonowego w Bochni. Odpowiedział: Zobaczymy jak się ukształtuje orzecznictwo w tym zakresie. Odpowiedziałem, że orzecznictwo w tym zakresie ukształtuje się kosztem tysięcy dzieci i rodzin zniszczonych przez bezmyślnych i mało wrażliwych sędziów. Moje czarne proroctwo się spełnia. Na przykład teraz w Radomsku. W sprawie Macieja Karpiu albo w sprawie babci alienowanej Maryli Sadowskiej. W Suchej Beskidzkiej sędzia Tadeusz Dąbrowski, po cofnięciu sprawy przez Sąd Okręgowy w Krakowie, do ponownego rozpatrzenia  zmienił optykę patrzenia na kwestie uznawania za przemoc z art. 207 k.k. zachowań Rodziców alienowanych w zakresie utrzymania więzi ze swoimi dziećmi. Teraz uważa je za nękanie z art. 190 A k.k. Tak wynika z uzasadnień wydawanych przez niego wyroków.

 

 

10.  Czy to prawda, że oskarżenia często opierają się tylko na słowach i nie są oparte na dowodach??

 

Oskarżenia ZAWSZE opierają się tylko na słowach i nie są oparte na dowodach!!

 

Dla „matek” alienujących dowodem na pedofilię ojca ich dzieci jest to że:

a)    „On wykąpał raz córkę jak miała 9 miesięcy! I zamknął drzwi do łazienki! Nie na klucz ale zamknął.” – autentyczny przypadek z Kielc albo

b)   „On spał z synkiem! I się do niego przytulał! I to przez dwa lata. Od pierwszego do trzeciego roku życia dziecka.” – autentyczny przypadek z Zabagna koło Trzewa.

c)    Inne, tym podobne.

 

Ale trzeba pamiętać, że w świetle prawa zeznania strony (w tym wypadku „matki” pomawiającej o pedofilię aby odciąć ojca od dziecka) są dowodem.

 

Jedynym skutecznym dowodem w sprawie o pedofilię jest opinia (ekspertyza) zespołu biegłych powołanych przez sąd. A takich biegłych nie może powołać „matka” ani nawet prokurator w postępowaniu przygotowawczym, który BEZKARNIE niszczy ojcom życie i rodziny bo aby sąd mógł powołać biegłych sprawa musi trafić na wokandę sądową. A zanim sprawa trafi na wokandę sądową ojciec jest NISZCZONY przez kilka miesięcy lub lat przez prokuratorów:

Ø  przesłuchuje się go kilka razy,

Ø  przedstawia zarzuty,

Ø  przekazuje akt oskarżania (którego przesłanie do sądu przez prokuratora dopiero może rozpocząć sprawę i otworzyć sędziemu drogę do powołania zespołu biegłych, którzy mogą stwierdzić czy dziecko było molestowanie),

Ø  wykonuje różne inne tzw. „czynności” procesowe przewidziane w Kodeksie postępowania karnego, które prokuratorzy sobie realizują z empatią wobec ojca porównywalną do empatii kucharza przygotowującego potrawę z krewetek, raków czy homarów, w tym celu gotując je żywcem.

W tym czasie typowa „matka” alienująca nie próżnuje: bardzo często,  na wyścigi z teściową ojca, razem wydzwaniają po wszystkich jego znajomych, do jego przełożonych w pracy, do sąsiadów z informacją, że „On jest pedofilem i ona musi chronić dziecko przed nim.” A tak naprawdę to chce sobie ułożyć życie ze swoim kochankiem, z którym zdradzała męża od lat.

Do czasu wydania opinii przez biegłych powołanych przez sąd, czyli od siedmiu miesięcy do kilku lat od dnia kiedy żona poszła na Policję powiedzieć, że: „jej mąż jest pedofilem” – nie ma on ŻADNEGO kontaktu z dzieckiem. Co mogłoby wesprzeć go psychicznie w tej gehennie. Obecny minister sprawiedliwości i jednocześnie Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro wypłynął politycznie tworząc system wsparcia dla tzw. „pokrzywdzonych przestępstwem”. Działa on dosyć sprawnie. Od 33 do 50 % jego mocy tego systemu zamiast pomagać, szkodzi społeczeństwu bo generuje alienację rodzicielską. Właśnie w takich wypadkach jak pomówienia o pedofilię. Od dnia obrzucenia męża błotem zarówno dziecko jak i przy okazji „matka” są postrzegani przez Policję, Prokuraturę i sądy zarówno karne jak i rodzinne jako „pokrzywdzeni przestępstwem”. Dlatego ojciec ma niepisany zakaz jakiegokolwiek kontaktu z dzieckiem a postawa „matki” pilnującej „aby pedofil mu nie zrobił krzywdy” jest wręcz głośno chwalona. I to nawet wtedy jeżeli obowiązuje Postanowienie sądu rodzinnego o kontaktach ojca z dzieckiem wydane przed dniem w którym „matka” zaczęła wykorzystywać przepisy ścigające pedofilów dla celów alienacji rodzicielskiej.

Cały czas trwa:

1.     przemoc „matki” wobec dziecka,

2.    gwałt na jego emocjach,

3.    wygaszanie jego naturalnej potrzeby kontaktu z drugą babcią, drugim dziadkiem i drugim rodzicem (dopóki jeszcze pamięta jak wyglądają i dopóki jeszcze pamięta miłe chwile które z nimi spędziło),

4.    rugowanie miłych wspomnieć związanych z drugą połową rodziny

 

5.    oraz wiele innych jeszcze gorszych form alienacji rodzicielskiej.      

 

Intensywność tych oddziaływań we wszystkich znanych mi przypadkach można porównać do natężenia prania mózgu jakiego doznaje nastolatek którego porwała jakaś sekta. W bardzo krótkim czasie przestaje poznawać rodziców, to co było ważne już nie jest ZUPEŁNIE ważne, a dla przywódcy sekty przystąpić może nawet do zbiorowego samobójstwa. Przypadki znane w historii, również najnowszej, opracowane naukowo i opisane dokładnie przez dziennikarzy. W latach 90-tych pomagałem ofiarom sekt. Nie widzę różnicy w sposobie wypowiadania się dzieci wyalienowanych ze sposobem wypowiadania się osób „przerobionych” przez sekty. Dla tych ostatnich alfą i omegą jest twórca i przywódca sekty a dla dzieci wyalienowanych alfą i omegą jest „mama”.    

Tak, że zanim ojciec oczyści się z błota dziecko – jak mówi „mama” przed sędzią i wszystkimi – już „nie chce się z nim spotykać”. Bezmyślni sędziowie, na przykład, sędzia Wiesław Okrzesik z Sądu Rejonowego w Suchej Beskidzkiej albo sędzia Irena Bletek z Sądu Rejonowego dla Krakowa – Podgórza, postanawiają poznęcać się nad takimi dziećmi i na wniosek „matki” zaczynają sobie życzyć aby dziecko przyciągnąć do sądu na egzekucję emocjonalną w trakcie której dziecko, zgodnie z oczekiwaniami „matki” wyrzeka się ojca, a konflikt lojalności jaki wtedy przeżywa i przymus wyrzeczenia się swoich najgłębszych potrzeb spotkania się z rodzicem drugiej płci (choćby z ciekawości jaki on jest bo już nie pamięta wspólnych przeżyć z nim) są tak głębokie, że na przykład w sądzie w Suchej Beskidzkiej dzieci, po takim spotkaniu z sędzią Wiesławem Okrzesikiem, zaczynają spazmatycznie płakać. Co widać na zarejestrowanych nagraniach z monitoringu.

A teraz jeszcze raz podkreślę to co już akcentowałem w poprzednim tygodniu w trakcie naszych rozmów telefonicznych: Od 20 lat specjalizuję się w przypadkach wykorzystywania prawa karnego dla celów alienacji rodzicielskiej i NIE ZNAM ŻADNEGO PRZYPADKU aby biegli powołani przez sąd potwierdzili, że ojciec molestował dziecko o opiekę nad którym walczy. „Matkom” chodzi o CZAS aby móc przerobić dziecko tak, aby nie chciało już spotykać się z ojcem, bo wtedy mało dociekliwi sędziowie odbiorą ojcu kontakty na podstawie durnych przepisów, że „trzeba wysłuchać dziecko i orzec zgodnie z jego wolą”. Na Boga, pytać się dziecka można, w domu sierot, o to którą parę rodzicielską z poznanych ostatnio chce wybrać aby go adoptowała, a idiotyzmem, generującym  patologię przemocy na tle alienacji rodzicielskiej jest pytanie się o cokolwiek takiego dziecka o którego duszę walczą rodzice. Bo znowu głupi sędzia zamiast orzec na pniu opiekę wspólną, rozsiada się za katedrą i napuszcza rodziców na siebie: To teraz mi udowodnijcie które z was jest lepszym rodzicem. Ten kto wygra dostanie w nagrodę dziecko. A ponieważ w stresie rozwodowym mieszkanie z dzieckiem jest postrzegane przez rodziców jako sprawa życia i śmierci to nie ma zmiłuj się. A ponieważ za ogromne pieniądze stworzono w Polsce system ochrony kobiet przed przemocą ze strony mężczyzn, a nie stworzono w ogóle systemu ochrony mężczyzn przed przemocą ze strony kobiet to dlatego:

85 % Podopiecznych Fundacji Obrony Praw Dziecka Kamaka płci męskiej „ma problemy z prawem [oczywiście karnym]”,

70 % ma wyroki w zawieszeniu (takie, które by NIGDY NIE ZAPADŁY gdyby sąd rodzinny zaraz na początku orzekł opiekę wspólną i wygasił konflikt o dziecko zamiast go rozpalać), a 11 % gnije w więzieniach i aresztach śledczych. Rekordzista, znany Fundacji Kamaka, odsiedział za takie rzeczy, za miłość do swoich dzieci – na koszt podatników – cztery lata w najcięższych więzieniach w Polsce. Dolegliwość kary zwiększono mu wielokrotnie bo „ośmielił się” naskarżyć na Polskę do Strasburga. (Sprawy nie trybunał w Stracburgu nie poprowadził bo administracja zakładu karnego w którym przebywał uniemożliwiła mu uzupełnienie wymogów formalnych takiej skargi).

Piszę, „Podopiecznych płci męskiej” bo 61 % Podopiecznych Fundacji Kamaka to …kobiety. Najwięcej, jest babć alienowanych które nie pamiętają już jak wyglądają ich wnuki i wnuczki.

Dzisiaj stronę odwiedziło już 10121 odwiedzających